Klanarchia

Sesje i informacje

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2010-07-10 19:01:29

Han27

Moderator

Zarejestrowany: 2009-06-21
Posty: 160
Punktów :   

Sesja.

http://icreatefantasy.com/photo_gallery/dark_castle.jpg

Klan Janghshoktam, mimo że należący do tych mniejszych swoje położenie zawdzięczał pradawnej budowli, którą uprzednio odrestaurowano i zaludniono. Ten swoisty fort był nie tylko ostoją dla strudzonych walkami z demonami i sługusami Ciemności Rytualistów, ale także samodzielnym miasteczkiem gdzie starano się wyrwać kolejny dzień parszywemu życiu. Wśród mieszkańców był także Emhyr, który uparcie studiował jakieś księgi. Cóż się dziwić? Powiadają, że Cesarz to tylko cwany człowiek, kontrolujący rzesze wojsk i wspomagany przez nieprzeliczone masy stworów Pomroku, ale tylko człowiek – by go pokonać wystarczy wycwanić się jeszcze bardziej. Było już dobrze po północy. Zafascynowany przewrócił następną stronę tajemniczej księgi. W dłoniach dzierżył właśnie zapiski, które zbierano przeszło dwa stulecia. Nikły płomień świeczki, który rzucał światło na poszczególne strony sprawiał, że mężczyzna mimowolnie zerkał w ciemność za nim. Samo czytanie o tych upiorach i przekleństwach sprawiało, że człowiekowi miękły nogi. A co gdyby nagle z ciemności wyłoniła się jakaś zjawa? Może ktoś w Klanie jest splugawiony? Oddał swoje ciało w zamian za spełnienie swoich skrytych żądzy. Ludzie są nieobliczalni. Emhyr odepchnął od siebie parszywe myśli. Od kiedy zaczął rozumieć co się do niego mówi nakazywano mu zachowywać spokój i trzeźwość umysłu. Strach jest naturalną koleją rzeczy, ale nie wolno mu się poddawać, bowiem wtedy nie ma już ratunku. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem wpuszczając do pomieszczenia jasny snop światła, który oślepił Wiedźmiarza.

***



Metropolita Yuuzhan dni swojej młodości miał niewątpliwie za sobą. Chociaż jego twarz skrywała okultystyczna maska poorana mistycznymi znakami i złotymi oraz srebrnymi nićmi ten sędziwy starzec czuł teraz na swoich barkach niewątpliwy ciężar. Przed kilkoma godzinami do Klanu przybył goniec z wiadomością z samego Monastyru. Spojrzał na swoje stare, zmęczone dłonie. Chociaż przyozdobione masą sygnetów i pierścieni nie mogły się ustrzec przed jednym wrogiem – czasem. Ani utkana rytualna szata, ani ciężki złoty pancerz pod nią nie ratował przed zadawanymi nieuchronnie ranami. Yuuzhan już teraz z trudem potrafił się poruszać, mówić i funkcjonować o własnych siłach. Tylko dlatego, że trzech Śniących non stop czuwało nad nim w Pomroku mógł sprawować władzę.

-Tak? – W sali pojawił się również zamaskowany jegomość, który automatycznie ukłonił się w pas. Yuuzhan nie musiał widzieć twarzy, żeby rozpoznać starego znajomego. Zbyt dobrze znał jego wszystkie ruchy i barwę głosu. Cóż, przeszło sześćdziesiąt wspólnie spełnionych lat odcisnęło na nich obydwu piętno.

-Czytałeś? – Metropolita wskazał pomarszczoną dłonią na rozpieczętowaną kopertę leżącą na stoliku obok czteroramiennego świecznika. Jego przyjaciel bez słowa potaknął głową. Urquerl, bo tak miał na imię, podejrzewał o co może chodzić metropolicie i spodziewał się tego, że niedługo zostanie poproszony o przysługę. Jakie było jego zdziwienie kiedy stary, pomarszczony Yuuzhan uśmiechnął się pod maską.

-Nie ty, przyprowadź go. – Urquerl starał się słabo zaprotestować, ale metropolita nie dał mu nawet otworzyć ust. -Natychmiast. – Rytualista zagryzł zęby i posłusznie obrócił się na pięcie. Wychodząc cicho zamknął za sobą drzwi i wyciszył umysł. A więc Yuuzhan zgłupiał do reszty – trzeba będzie temu zaradzić.

***



Emhyr zasłonił się przed światłem, ale po chwili mógł już normalnie patrzeć. W drzwiach stał wysoki, niezwykle dobrze zbudowany mężczyzna. Dzierżył w dłoniach potężny topór, a cały był zapakowany, niczym jakaś konserwa, w czarny pancerz z białym orłem na piersi. Kapitan małej kompani Soldackiej Mały Lech wyszczerzył swoje pożółkłe zęby. Obecność w Klanie Rytualistów członków innej Rodziny była konieczna bowiem, chodź mądrzy i sprawni, Rytualiście nie radzili sobie z odpieraniem licznych ataków barbarzyńców i zwykłych rzezimieszków. To dzięki właśnie udziału Emhyra w bitwie z Ebionitami Klan Janghshoktam został zauważony i odpowiednio zabezpieczony przez władzę Omamu.

-Metropolita wzywa do siebie. W podskokach. – Zarechotał przyjaźnie. Tacy to już Soldaci byli - tępe, szczere mięśniaki, które serca mieli po właściwiej stronie. Lucas niezbyt zdziwił się tym wezwaniem. Zbliżało się Święto Przodków i trzeba było się odpowiednio przygotować. Dziwić mogła jedynie późna pora, ale od jakiegoś czasu metropolita Yuuzhan miał tendencje do dziwnych zachowań. Wśród mieszkańców chodziły plotki, że staruszek długo nie wytrzyma i po prostu umrze. Co się dziwić, kiedy Emhyr pierwszy raz go zobaczył już był stary. Gdy mężczyzna odpowiednio się ubrał i zgasił świeczkę na swoim stole ruszył krętymi korytarzami. Zamek może nie należał do najurodziwszych, ale jego chłodne szare ściany dawały swoiste ukojenie i możliwość skupienia. Teraz jednak nadszedł czas na najmniej przyjemną część wędrówki. Schody. I to nie byle jakie schody, a najwęższe, najbardziej kręte i najbardziej śliskie schody po jakich Emhyr miał w swoim życiu „przyjemność” chodzić. Chociaż wielokrotnie po nich stąpał nie było możliwości by przynajmniej raz się nie potknął albo poślizgnął. Niestety nikt nie pomyślał o poręczach. Wreszcie doczłapał się na samą górę. Lech już tam na niego czekał i tylko pogardliwie się uśmiechnął. W jego wyobrażeniu Rytualiści to wątłe chucherka, które pokazywały pazurki dopiero w walce z demonami. I za to należał się im szacunek. Tylko za to.

Wielkie drewniane wrota otworzyły się nie wydając przy tym ani jednego skrzypnięcia. Metropolita dbał o takie szczegóły. Oczom mężczyzny ukazała się przestronna komnata w której już nie raz bywał. Na środku stało ciężkie, proste, drewniane biurko zasłane jakimiś i papierami. Oświetlone było dwoma pięcioramiennymi świecznikami, które dawały sporo światła jednak nie na tyle dużo by rozproszyć mrok, który skrywał resztę pomieszczenia. Yuuzhan wyłonił się z cienia. Na twarzy nadał miał maskę, ale nawet spod niej widać było promienny uśmiech.

-Emhyr, chłopcze. Jak ojciec? Dobrze, dobrze. Usiądź tutaj. – Wskazał proste krzesło. Sam usiadł na niewiele lepszym „tronie”. -Proszę, powiedz mi jak idzie Ci zgłębianie wiedzy. – Staruszek zmrużył oczy i pogładził siwą brodę. .

Offline

 

#2 2010-07-10 21:09:36

PabloZ

Szeregowy

Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 90
Punktów :   

Re: Sesja.

Głos Lecha przeszył komnatę Emhrya na tyle, że ten słysząc go omal się nie poderwał. Nic dziwnego, od dobrych kilku godzin siedział tu całkowicie sam, w ciemności i zupełnej ciszy, w której słychać było jedynie oddech wiedźmiarza.
- Lech, na Cesarza. Potrafisz przestraszyć.- rzekł z uśmiechem na twarzy do Soldackiego przyjaciela. Znał go dobrze i wiedział, że to poczciwy człowiek, jeden z niewielu spoza Rodziny, którego polubił i mógł mu zaufać.
"Czegóż to może ode mnie chcieć metropolita o tej godzinie?"- zastanawiał się ociężale podnosząc z krzesła. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo jego ciało domaga się odpoczynku. Odrętwiałe kości dawały się we znaki. Mężczyzna rozciągnął się, po czym wyszedł ze swojego pomieszczenia i przetarłszy oczy skierował się w odpowiednią stronę.
"Ta wiedza jest niesamowita!"- myślał sobie w drodze do metropolity.-"Czuję, że jestem blisko odkrycia czegoś nieodkrytego, czegoś, co może przydać się kolejnym pokoleniom, pomoże w walce z Ciemnością. Choć to dopiero początek, bo wiele tajemnic jeszcze przede mną. Księgi zachowane w naszej bibliotece to zdecydowanie za mało."
W końcu pojawił się przed wielkimi wrotami, które zawsze budziły w Emhyru podziw i strach zarazem, bowiem wrota te miały w sobie coś tajemniczego, sprawiającego, że człowieka przechodziły ciarki.
- Mistrzu Yuunzhan!- nie krył radości ze spotkania. Nie widzieli się dobre kilka dni. Spostrzegł, jak bardzo ząb czasu nadgryzł ciało metropolity i zrobiło mu się go żal. Charyzmatyczny i jednocześnie bardzo sympatyczny przywódca  z pewnością nie wyglądałby tak, jak Yuunzhan.
Usiadł na wskazane przez staruszka krzesło. Ciekawiło go, jaką sprawę ma do niego o tej godzinie. Głowa domagała się snu, obraz przed oczami Emhyra wydawał się rozmazywać. Miał nadzieję, że rozmowa szybko się skończy.
- Pogłębiam tylko to, co wielu naszym jest już znane.- odpowiedział asekuracyjnie. Fakt faktem, nie doszedł do żadnych wielkich rewolucji, aczkolwiek wiedział, jak połączyć jedno z drugim, zdawał sobie sprawę, skąd się bierze to, a skąd tamto, lecz do niczego go to tak naprawdę nie doprowadziło. Potrzebował więcej. Nie chciał o tym wspominać staruszkowi, z pewnością ma większe problemy na głowie.
Zdziwiło go to pytanie. Nie spodziewał się, ze ktoś w nocy poprosi go o sprawozdanie ze studiowanych ksiąg. Nie trzeba być super inteligentnym, by stwierdzić, że to jedynie zagajenie rozmowy i tak naprawdę chodzi o coś innego.
- Domyślam się...- rozpoczął uprzejmie.-...że nie chodzi Ci tylko o to, mistrzu.


Dziękuję

Offline

 

#3 2010-07-10 21:50:15

Han27

Moderator

Zarejestrowany: 2009-06-21
Posty: 160
Punktów :   

Re: Sesja.

Yuuzhan wlepił wzrok w Emhyra. Faktycznie, nie o to mu chodziło. Metropolita stwierdził, że naprawdę musiał się już zestarzeć skoro nawet takie młodziki potrafił bezbłędnie rozgryźć o co mu chodziło. Ale fakt ten tylko sprawiał, iż starzec pogłębiał się w przekonaniu, że podejmuje decyzję słuszną. Wbrew temu co sądzą niektórzy. Niektórzy w tym pomieszczeniu.

-Widzisz Urquerl. Siedzi po nocach i zgłębia wiedzę, przegląda mnie na wylot i wyszedł cało z bitwy gdzie poległ twój brat. – Uwaga ta była bolesna. Chociaż Lucas nie znał osobiście brata Urquerla to wiedział o nim praktycznie wszystko. Ów brat bowiem był żyjącą legendą. A poległ w sposób niezwykle prozaiczny, przebity na wylot zatrutą włócznią. To był cios nie tylko dla Klanu Janghshoktam, ale dla całej Rodziny Rytualistów. Nic dziwnego więc, że na tą jawną zniewagę ze strony przełożonego Urquerl zareagował wyjściem z mroku i zaciśnięciem pięści. Nie miał na twarzy maski i Wiedźmiarz mógł pierwszy raz w życiu obejrzeć jego twarz. Mały nos i brak jednego ucha to pierwsze co rzucało się w oczy. Dalej można było dostrzec kozią bródkę i brązowe, ciepłe oczy. Mimo że właściciel tej twarzy miał teraz powiedzieć słowa nie miłe cała jego postawa biła jakimś wewnętrznym spokojem i ukojeniem.

-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Znasz moje zdanie. Emhyr jest za młody, brak mu wiedzy, doświadczenia, woli walki, obycia, a do tego... – Mężczyzna urwał potok słów widząc wzniesioną dłoń Yuuzhana. Metropolita kiwnął palcem, a Urquerl wiedział co musi teraz zrobić. Ukłonił się w pas, obrócił na pięcie i poszedł się wychłostać. Starzec westchnął smutno.

-Nawet najmądrzejsi tracą głowę. Zło, które się w naszym świecie zakorzeniło zmienia nas wszystkich. Dlatego właśnie wybrałem do tego zadania ciebie. Osobę niespaczoną tak mocno nie przez Ciemność, a przez samą świadomość o jej istnieniu. Czyli przez Ciemność. Jestem na to za stary. – Stęknął cicho. -Wiem, że marudzę zamiast przejść do rzeczy. Otóż, niedaleko stąd, jakieś dwa tygodnie drogi na wschód.... – Yuuzhan dłonią ewidentnie wskazał zachód. -... znajduje się klasztor gdzie swojego czasu ukryłem pewną księgę. Jest w niej wiedza, która na pewno ci się przyda, a mi może ocalić życie. Dlatego proszę cię byś niezwłocznie się tam udał. Oczywiście, nie w tej chwili. – Szczerze mówiąc Yuuzhanowi byłoby na rękę, gdyby młodzieniec wyruszył zaraz, ale nie mógł się do tego przyznać. Zamiast tego wstał i podszedł do biurka. Wyciągnął pierwszą kartkę z brzegu, nabazgrał na niej kilka słów, złożył w pół i wsadził do koperty.

-Proszę. – Wręczył ją Emhyrowi. -Kiedy nadejdzie właściwy moment otwórz ją. Tylko jej nie otwieraj. – Usiadł ponownie na swoim miejscu i dał znać ręką, że Lucas może odejść.

Offline

 

#4 2010-07-10 22:37:01

PabloZ

Szeregowy

Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 90
Punktów :   

Re: Sesja.

Emhyr podniósł się powoli, starając ograniczyć ilość ruchów, które chciał wykonać, do minimum. Przeciągnięcie i ziewnięcie z pewnością nie byłoby taktowne w towarzystwie.
Nie do końca rozumiał enigmatyczne przesłania metropolity, jednak bez zbędnych pytań zdecydował się opuścić salę i udać do swojej komnaty, by choć trochę odpocząć.
"Czyli nie odpocznę należycie...O co mu chodziło? Gdzie on chce mnie wysłać? Dwa tygodnie na wschód....Rdzawe Pola? Rany, nie pamiętam już, jak nasz świat wygląda. Przesadziłem ostatnio z tym okultyzmem."
Przechadzał się po pustych, ciemnych korytarzach i rozmyślał o tym, co ma zrobić, o ojcu, o siostrze, o wielu rzeczach na raz. A wszystko to wzmagało w nim zmęczenie.
Korytarze zamczyska nigdy nie były przepełnione, wszak klan liczył niewiele ponad sześćdziesiąt osób. Dziś, pod osłoną nocy, wydawał się na tyle mroczny, by sprawić, że wiedźmiarz zaczął się trząść z zimna.
"Kiedy nadejdzie właściwy moment..."- przypomniał sobie słowa Yuuzhana siedząc już na krześle swojej komnaty, mając przed sobą kopertę. Pomieszczenie nie było obfite w meble, jednak wydawało się ciasne. Dziwna, aczkolwiek zabawna architektura zamku.  Ledwie kilkanaście metrów kwadratowych należących do Emhyra nie wydawała się tak ciasna, jaką w rzeczywistości była. Dwuosobowe łóżko, po drugiej stronie, w rogu, biurko z krzesłem, na którym w tej chwili siedział, obok stos książek położonych na regałach, dalej szafka na ingrediencje i ubrania. Czego chcieć więcej?
"Kiedy ma niby nastąpić ten właściwy moment?!"
Z tym pytaniem, zrzuciwszy ubrania i kładąc się do łóżka, w mgnieniu oka zasnął.
                                                                                                                        ***
Obudziło go światło słońca zerkającego zza małego okienka umieszczonego vis a vis łóżka. Z jego położenia można wywnioskować, iż jest około godziny siódmej nad ranem.
"Sześć godzin..."- pomyślał wstając.-"Sześć godzin to zdecydowanie za mało...trudno, teraz już nie zasnę."
Godzinę później, po porannej toalecie, Emhyr był ubrany i czuł się o wiele lepiej. Dziś już nie spędzi nawet godziny nad księgą. Rzadko zdarzały się takie dni. Dzisiaj wyruszy na wchód, sam nie wiedząc dokładnie gdzie, w poszukiwaniu księgi szukanej przez starca, któremu, jak to żartobliwie stwierdził, mózg się rozgotował. Faktem jest to, co powiedział Urquerl, nie ma doświadczenia, nie wie, jak się za to zabrać, czy powinien komuś powiedzieć, kogoś ze sobą wziąć, jak się przygotować. Chciał skierować się do fechmistrza Myrshanna, jednego z jego dawnych nauczycieli szermierki, którą szybko porzucił. Ostatecznie wybrał inną opcję, jeszcze raz skierował się do metropolity. Zanim to zrobił, postąpił w stronę kuchni, gdzie zjadł śniadanie.
"Jajecznica i kiełbasa. Dzień w dzień to samo. Skąd oni tego tyle biorą?"- zastanawiał się w drodze do komnaty Yuuzhana. Wreszcie stanął przed tajemniczymi wrotami, które w dzień sprawiały wrażenie nieco mniej upiornych.

Ostatnio edytowany przez PabloZ (2010-07-10 22:41:28)


Dziękuję

Offline

 

#5 2010-07-11 11:20:04

Han27

Moderator

Zarejestrowany: 2009-06-21
Posty: 160
Punktów :   

Re: Sesja.

Przy śniadaniu Emhyr spotkał starych znajomych, którzy wymienili z nim kilka niezobowiązujących zdań. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami i mało kto miał czas na dyskusje. Wszakże metropolita nie spał i tylko czekał, by wymyślić komuś jakieś zadanie. Ale tak to jest, że im mniej rąk do pracy tym większy ciężar na poszczególnych jednostkach. Taki los małych klanów.  Kiedy Wiedźmiarz dotarł pod wrota komnaty Yuuzhana poczuł się trochę dziwnie. Jakby jakieś stare, wyblakłe wspomnienie domagało się natychmiastowego przypomnienia. Uczucie jednak minęło tak szybko jak się pojawiło. Członek Klanu Janghshoktam stał tak pod drzwiami czekając aż ktoś zauważy jego obecność kiedy z bocznego korytarza wyszedł Urquerl pochylony nad zwojem, a  na ramieniu miał przewieszoną skórzaną torbę. Znowu był bez maski. W naturalnym świetle wyglądał jeszcze młodziej niż mógł na to wskazywać jego wiek. A może to Yuuzhan znowu coś pokręcił i znali się z Urquerlem krócej? Tak czy siak, zastępca metropolity oderwał wzrok i na widok Lucasa uśmiechnął się szeroko.

-Mistrz mi mówił, że będziesz jechał na wschód. Wiem, że nie jest w smak robić za kuriera, ale jak wiesz nasz ostatni po pijaku wpadł do jakiejś rozpadliny i tyle biedaka widzieliśmy.... To będzie po drodze, jeżeli rzeczywiście jedziesz na wschód. Przy głównym szlaku będzie mała osada. Znajdziesz tam kobietę imieniem Carmela. To ona odpowiednia za przekazanie poczty dalej. W tej torbie mam listy, tylko muszę jeszcze zebrać kilka i dam ci ją jak będziesz wyjeżdżał. Znajdę cię, nie martw się. Z okna Yuuzhana widać wszystko. – Wyszczerzył zęby i zgrabnie zaczął zbiegać po schodach. Okno głowy Klanu było już legendarne. Podobno dało się z niego zobaczyć każdy zakamarek zamku. Nie tylko dlatego, że było dobrze usadowione w ścianie, ale także dlatego, iż było swoistym portalem do Pomroku gdzie można było ujrzeć praktycznie dowolne miejsce.

Wrota otworzyły się i stary przywódca Janhshoktam z trudem stanął w ich progu. Widząc przed sobą młodzieńca zaczął gorączkowo szukać w pamięci kim on jest i czy przypadkiem nie kazał mu czegoś zrobić. Z pomocą przyszli mu, jak zawsze, Śniąncy, którzy dzięki swym czarom i obecności potrafili stymulować starcze ciało. Czuwali przy nim dzień i noc jako zjawy, których dostrzec się nie dało.

-Och, Emhyr. Tak, co cię sprowadza?

Offline

 

#6 2010-07-11 19:59:46

PabloZ

Szeregowy

Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 90
Punktów :   

Re: Sesja.

Wiedźmiarz przyjął torbę nie okazując z tego powodu wielkiej radości, gdyż nie w smak było mu zabieranie dodatkowych przedmiotów obciążających i spowalniających. Nieraz robiono z niego listonosza, toteż nie wzburzyła go specjalnie ta rola. Nie wiedział dlaczego, ale Urquerl wzbudzał w Emhyru uczucie niechęci do jego osoby. Mimo to starał się tejże nie okazywać i szanować wysoko postawioną w jego klanie osobę.
- Jak już dostawać zadania, to jechać na całego.- żartobliwie stwierdził patrząc na torbę.
Młody mężczyzna bywa dociekliwy, jeśli chodzi o sprawy przesyłek i listów, jednak otrzymany przedmiot nieszczególnie zachęcał do zaglądania weń. Z pewnością jeszcze nadarzy się okazja, by sprawdzić, co w sobie kryje, nie mniej jednak w tej chwili nie miał zamiaru tego czynić, a nie przepadał też za zaglądaniem w przyszłość.
Spotkawszy w progu metropolitę niemal natychmiast wyczuł obecność Śniących. Nic dziwnego, gdyby nie ich ingerencja, Yuunzhan zdechłby dawno temu. Człowiek powinien wiedzieć, kiedy zejść ze sceny, a z pewnością zapomniał o tej wiedzy przywódca wioski.
- Mistrzu, ja...- zaczął niepewnie, by po chwili na złapanie oddechu mówić coraz odważniej- Wyruszam na wschód. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej. Ktoś ze mną idzie?
Emhyr nie przepadał za enigmatycznymi przekazami swojego mistrza (nota bene często przez Rytualistów używany), lubił mieć jasno przedstawioną sytuację, nim decydował się na jakieś kroki. Takie już usposobienie, niepewność do końca.


Dziękuję

Offline

 

#7 2010-07-14 15:42:33

Han27

Moderator

Zarejestrowany: 2009-06-21
Posty: 160
Punktów :   

Re: Sesja.

Yuuzhan pokiwał swoją sędziwą głową. Może i był stary, ale jeszcze wiele rozumiał z tego co go otacza. Przez te wszystkie lata zgromadził wielki bagaż doświadczenia i wiedzy. Nie bez powodu powierzono mu rolę Metropolity. Nie bez powodu również wciąż utrzymywano go przy życiu. Widząc nieśmiałość swojego podwładnego zaprosił go do swojej komnaty. W dziennym świetle wydawało się ona całkiem przestronna. Ściany zastawione regałami uginającymi się pod ciężarem książek. Emhyr miał chwilę, by przyjrzeć się im trochę bliżej. Zdał sobie sprawę, że zarówno meble jak i same kartki nie są zrobione z drewna i papieru, jak to być powinno. Więcej, zauważył, że wszystko jakby lewituje nad ziemią.

-Cieszę się, że wyruszasz niezwłocznie. Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Musisz wyruszyć naszym głównym szlakiem, którym można się do nas dostać. Ten odcinek jest bezpieczny i spokojny. Dla kogoś w twoim wieku dzień, powiedzmy dwa, drogi. Następnie trafisz do osady gdzie oddasz pocztę jak cię o to poprosił Urquerl. Dalej będziesz musiał już radzić sobie sam. Klasztor, który masz znaleźć jest prowadzony przez mieszankę kilku... nazwijmy to wizji. Wizji, które niekoniecznie odpowiadają tego co głosi doktryna naszej Rodziny, ale nie prowadząca do splugawienia. - Uśmiechnął się mimowolnie -Klasztor ten nosi nazwę Mirro'sulta. Dla ułatwienia jego członków nazywa się Sultami. Łatwiej się wymawia i szybciej... - Metropolitę złapał męczący kaszel. Chwilę charczał aż mocno klepnął się w pierś i dokuczliwy kaszel ustąpił. -Starość nie radość. - Mruknął pod nosem. Wiedźmiarz widział jak na jego czoło wstępują małe kropelki potu. Yuuzhan jednak starł je tak szybko jak się pojawiły.

-Wyruszy z tobą mój wnuk, Nestor. - Staruszek powiedział to tonem nad wyraz spokojnym co mogło doprawdy zaskakiwać. Nigdy bowiem nie słyszano o tym, by miał on żonę, dzieci, a co dopiero wnuki. Skoro jednak tak mówił musiała być to najwyraźniej prawda... albo do końca zwariował. Któż to może wiedzieć. -Nestor jest trochę porywczy. Przyjechał dzisiaj w nocy. Liczę, że twoja obecność trochę go utemperuje. Może uda ci się też go czegoś nauczyć. Byłbym wdzięczny gdybyś zrobił dla mnie jeszcze tą jedną przysługę. - Wódź spojrzał na Emhyra wzrokiem, który można było uznać za władczy. Choć polecenie było w formie prośby nadal było poleceniem.

Nagle drzwi do komnaty otworzyły się z głośnym łoskotem. Do środka żwawym krokiem wparował jasnowłosy młodzieniec, mniej więcej w wieku Wiedźmiarza. Oczy miał ciemnozielone. Twarz podłużną, porośniętą trzydniowym zarostem, usta ułożone w zawadiacki uśmiech. Niewątpliwie był wysoki i dobrze zbudowany. Zakuty w czarny pancerz ze złotym herbem Omamu na piersi. Na plecach dyndał mu miecz. Młodzieniec podszedł do Yuuzhana, a kiedy mijał Emhyra klepnął go w plecy z wesołym. -Trochę uśmiechu! - Z uśmiechem czy bez młody Rytualista prawie zgiął się w pół od tego uderzenia.

-Dziadku, dobrze wyglądasz! Wybacz, że nie udało mi się przyjść do ciebie wczoraj. Mogę z dumą powiedzieć, że mi się udało i zgodnie z prawem będę wam teraz siedział na plecach szukając wszędzie sługusów Ciemności. Jestem Inkwizytorem. - Chłopak głos miał wesoły, beztroski. Jakby nieświadomy tego, że ludzkość upadła dawno temu i teraz tylko pełza.

-Nie będziesz. - Yuuzhan odparł gładko jednocześnie powodując wyraz zdumienia na twarzy swojego krewnego. -Wyruszasz dzisiaj z Emhyrem. Masz mu pomagać, a także wykonywać jego polecenia. Pamiętaj, on mi o wszystkim opowie po waszym powrocie. - Surowy ton głos sprawił, że młody inkwizytor nawet nie miał sił zaprotestować. -A teraz chodź tu i mnie przywitaj jak należy. - Staruszek przytulił się do wnuka. -Do roboty. Emhyrze, liczę na ciebie. - Metropolita wygonił mężczyzn z komnaty machnięciem ręki.

Kiedy już stali na zewnątrz Nestor wyciągnął rękę w stronę Wiedźmiarza. -Mam nadzieję, że jakoś siebie zniesiemy nawzajem. - Wyszczerzył zęby śmiejąc się serdecznie.

Offline

 

#8 2010-07-19 19:06:22

PabloZ

Szeregowy

Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 90
Punktów :   

Re: Sesja.

Emhyr z wyrazem podziwu na twarzy rozglądał się po pokoju. Stawiając wolne kroki przyglądał się lewitującym meblom, półkom, księgom. Sam nigdy nie pragnął, by tak wyglądała jego komnata. Zresztą, utrzymywanie tego wszystkiego kosztowałoby go sporo wysiłku, a nie mógł sobie nań pozwolić.
Wiedźmiarz analizował wszystkie informacje od Yunnzhana, próbując jednocześnie ustalić, co takiego może być w poszukiwanej księdze, że tak bardzo zależy na niej Klanowi. Pewnie jest natomiast, że informacje w niej zawarte mogą (ale nie muszą) uzupełnić enigmatyczną wiedzę umieszczoną w rękopisach Emhyra i przybliżyć do poznania tajemnic Cesarza i Ebionitów
"Co on ma na myśli mówiąc wizje? Jak ja tam trafię? Czy to możliwe, aby to one prowadziły mnie to miejsca skrytego dla wielu?"- myślał, próbując ogarnąć to, co powiedział mu metropolita.
Gdy tylko blondyn pojawił się w sali, "Lucas" poczuł niepokój. Podejrzewał, iż nie będą panowały między nimi ciekawe relacje.
Inkiwizytor!
Na wszystkich Ebionitów, gdy tylko dowiedział się, kim i skąd jest Nestor, jego przeczucia potwierdziły się i zmieniły w całkowitą pewność. Gorzej chyba nie można było trafić. Wiedźmiarz współpracujący z Inkwizytorem, toż to się kupy nie trzyma.
Wyszedłszy z komnaty razem z Nestorem, nie wiedział co powiedzieć. Na szczęście niezręczną ciszę przerwał jego nowy "partner", podając rękę i serdecznie się szczerząc.
"Jak ja nienawidzę obłudy!"- pomyślał.-"Teraz się do mnie szczerzy i podaje rękę, choć tak naprawdę utopiłby mnie w łyżce wody."
Nie kryjąc obojętności podniósł ociężale prawą dłoń i uścisnął swojemu vis a vis.
- Chyba nie będziemy mieli wyboru.- odpowiedział patrząc mu prosto w oczy.- Zanim wyruszymy, pozwól, że wezmę ze sobą kilka rzeczy...chyba że planujesz chwilę tu zostać. Nie czekając na odpowiedź, obrócił się i ruszył w stronę swojej komnaty. Postanowił zabrać wszystkie niezbędne rzeczy. Możliwe, że zostało mu trochę prowiantu oraz jego stary, sfatygowany plecak.

Ostatnio edytowany przez PabloZ (2010-07-19 19:10:00)


Dziękuję

Offline

 

#9 2010-07-19 20:52:52

Han27

Moderator

Zarejestrowany: 2009-06-21
Posty: 160
Punktów :   

Re: Sesja.

Nestor wytrzymał spojrzenie nadal uśmiechając się szeroko. Kiedy Wiedźmiarz zaczął iść w stronę swojej komnaty ten ruszył za nim. Nie odzywał się ani słowem dopóki nie ujrzał pomieszczenia służącego jego towarzyszowi za prywatny pokój. Bez pytania stanął na środku i oglądał wszystko dławiąc cichy śmiech. Co ciekawe jego pancerz nawet nie skrzypiał kiedy ten się poruszał. Widocznie w Omamie uczyli dbać o swój sprzęt tak by starczał na jak najdłuższy czas. Mężczyzna właśnie miał skomentować wygląd komnaty, ale w drzwiach pojawił się Urquerl z plikiem kopert.

-Proszę Emhyrze, to już wszystkie listy jakie masz dostarczyć. Widzę, że się pakujesz, nie będę przeszkadzał. Przygotowałem ci konie. Stajenny Marcus czeka z nimi przy głównej bramie. – Zastępca metropolity dopiero teraz zauważył, że w pomieszczeniu jest jeszcze jedna osoba. Nestor stał tyłem, więc obrócił się do Urquerla. Ten wlepił wzrok w Inkwizytora. Wyraz jego twarzy nie zmienił się, nie drgnął mu nawet jeden mięsień. -Życzę wam powodzenia. Postarajcie się wrócić jak najszybciej. – Dodał, odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Offline

 

#10 2010-07-28 19:14:21

PabloZ

Szeregowy

Zarejestrowany: 2009-06-23
Posty: 90
Punktów :   

Re: Sesja.

Wiedźmiarza zdziwiła reakcja (a właściwie jej brak) Nestora. Zupełnie, jakby nie rozumiał jego języka. Byłby skłonny w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że Emhyr był świadkiem jego rozmowy z metropolitą. Nie mówili wspólnym, lecz gnozą. Potrafi, a jednak słowa z siebie nie wydobył od czasu pojednawczego "mam nadzieję, że jakoś siebie zniesiemy".
Odebrał plik kolejnych listów od Urquerla i włożył go do torby. Zabrawszy wszystko, co zabrać można, założył plecak, przewiesił torbę na ramienu i ruszył w kierunku stajni.
Po przejściu kilkudziesięciu metrów poczuł, iż niesie o kilka kilogramów za dużo. Obładowany poczuł lekką ulgę wychodząc na dziedziniec. Miał przed sobą bowiem iście epicki widok. Nisko uniesione Słońce raziło w oczy, ale nie przeszkadzało widzieć pięknych, dużych drzew i wzgórz. Ilekroć tędy przechodził, czuł przypływ energii. Jednak nie tylko to sprawiało, iż Emhyrowi ulżyło. Nieopodal przygotowywane były do wyjazdu dwa konie, którymi zajmował się Marcus. Jako, że nie czuł się na siłach, by torba i plecak przyciągały go mocniej do ziemi, myślał już o tym, by położyć je na zwierzęciu. Przyspieszonym krokiem zmierzał ku stajni.
- Marcusie!- zawołał z odległości kilkunastu metrów od niego. Gdy tylko się zbliżył, uścisnął rękę stajennego. Zadziwiające, jak bardzo dni samotności w komnacie potrafią się dłużyć i człowiekowi wydaje się, że nie widział kogoś przez wiele tygodni.
Marcus i Emhyr znają się od dzieciństwa, byli najlepszymi przyjaciółmi. W końcu, gdy tylko mieli naście lat, Marcus zaczął zażywać podejrzane tabletki. Młody wiedźmiarz nie aprobował tego, co znacznie ich od siebie oddaliło. Do dziś jednak są znajomymi.


Dziękuję

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wisla.pun.pl www.srk-madhuri.pun.pl www.asian-dramas-poland.pun.pl www.grao998.pun.pl www.p2mail.pun.pl